Pokazywanie postów oznaczonych etykietą smutek. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą smutek. Pokaż wszystkie posty

Z pamiętnika uległej - Moje wypalenie jako uległej

Kolejny temat, o którym się wogóle nie mówi, a który mimo to istnieje.

Wypalenie uległej.

Jakoś wszystkim Dominującym wydaje się, że uległa zawsze jest uległa i posłuszna i powinna zawsze chętnie służyć swemu Panu.  Tak jakby była ze stali i nic ją nigdy nie zniszczy, nie ruszy, nic nie zachwieje jej jestestwem, że będzie nie zwracać uwagi na swe uczucia tylko będzie podążać za swym Panem. Tak nie jest. Jeśli Dominujący uważa inaczej to znaczy że jego doświadczenie w dominacji nie jest tak szerokie jak domniemywał, że jest.  Oczywiście można dyskutować czy są to związki/ relacje D/S czy tylko sesje od czasu do czasu. Gdy czasowe sesje to jestem w stanie to zrozumieć bo brak w tym uczuć jest tylko sex i o tym temacie tutaj nie mówimy.

Ja przeszłam te etapy i byłam w tych czarnych punktach. Bardzo niefajne uczucie. Czułam w pewnym momencie, że nie mogłam zrobić wystarczająco dużo bo nie ważne co bym zrobiła to i tak było to za mało lub nie tak i jak robiły to inne uległe.

Te wypalenia pochodziły z różnej liczby obszarów, zarówno wewnętrznych względem mnie jako uległej  lub w postaci moich granic jak i zewnętrznych pochodzących od Dominującego.  W tamtym okresie próbowałam zajrzeć wgłąb siebie by zastanowić się nad własnymi motywacjami jak i na często inne pomijane kwestie, które jednak silnie negatywnie wpływały na całą ogólną sytuację.

Pierwsza sytuacja to, że tak powiem uznanie przeze mnie i to całkiem błednie że Dominujący jest zawsze tzw. "Doskonałym Dominującym".
Ta opinia o tej niezachwianej i jego  wspaniałej doskonałości miała wpływ na mnie i postrzeganie przeze mnie otaczającej mnie rzeczywistości jego oczyma.
Często Dominujący wydaje rozkazy uległej w sposób dorozumiany choć tylko przez niego. Czyli Dominujący żąda oczekując jakiegoś efektu przez siebie wyobrażonego a uległa wykonuje posłusznie rozkaz w sposób jaki ona go rozumie lub gdy zna Dominującego może go wykonać pod niego. Tylko że nie zawsze mimo znajomości swego Dominującego jest w stanie wykonać każdy rozkaz tak jak on sobie tego by życzył. Nie dlatego że nie jest uległa albo nie jest pokorna albo że nie jest posłuszna.  Chodzi o to, że gdy on sobie życzy określonego zachowania powinien to opisać jej by wiedziała o czym on mówi a ona wtedy to uczyni dla niego i wtedy wszyscy będą zadowoleni. Niestety nie zawsze czyny są w stanie być spełnione przez uległą z różnych powodów. Nie bo go nie słucha ale bo ma granice, obawy, czegoś nie robiła, boi się, wstydzi lub nie wie jak tego dokonać.

Bywają też sytuacje że jemu nie chce się jej tłumaczyć czego on dokładnie chce tylko wydaje sam rozkaz ale robi to nieprecyzyjnie lub jest to rozkaz bez dopowiedzenia szczegółów. To rodzi u niej niepotrzebne zagubienie. Zaczyna się niepotrzebnie obwiniać tworząc z siebie złoczyńcę a przez to tworzy tak na prawdę nieistniejący podział między sobą a Dominującym, które defacto nie występują w rzeczywistości. Te uczucia są bardzo subtelne, czasem trzeba na prawdę mocno zagłębić się w sobie by dostrzec ten mechanizm i złapać się na gorącym uczynku. Dopiero wtedy będzie można je ujrzeć w pełnej krasie w tym nauczyć się jak tego unikać.  Czyli można domniemywać że widzisz swego Dominującego jako trzaskającego batem mówiącego Ci że musisz zrobić dużo więcej niż robisz a Ty czujesz że więcej nie dasz rady bo.....mnóstwo masz bo ...w tym co opisałam wyżej  ( Granice, lęki, wstyd, nieśmiałość itp )

Jest jeszcze inna kwestia– czy robisz dokładnie to, o co prosi Twój Dominujący? Czy robisz jeszcze dodatkowe rzeczy ze swojego serca ponieważ czujesz, że „musisz, bo inaczej nie będziesz robić wystarczająco dużo” w oparciu tylko o swój wewnętrzny głos, który NIE jest głosem Twojego Dominującego?
I kolejne pytanie jak się czujesz z tym "więcej z serca" które potem przez niego jest pomijane bo o tym nie wie ? Albo co gdy on jest niezadowolony z całego efektu ?

W tym drugim scenariuszu występują głębsze problemy takie jak że ich żądania stawały się dla mnie coraz trudniejsze, a nagrody za moje sukcesy coraz mniejsze lub były pomijane. Czasem miałam wrażenie, że próbują mnie odstraszyć, wyznaczając niemożliwe zadania. Że próbują mnie złamać.
Pamiętam jak zaczęłam panikować bo nie umiałam sobie z tym poradzić.
Gdy im mówiłam oni słyszeli co mówię ale nie wiem czy mnie słuchali. Z czasem może więcej tak ale nie wszyscy. Część z nich mnie uczyło i przygotowywało do swojego stylu i wtedy był na to jakiś tam czas dostosowany tylko do mnie.  Osobiście nie cierpię porównań do innych uległych - mnie to nie motywuje, mnie to nie tylko rani ale zniechęca.

Uważam, że relacja pomiędzy uległą a Dominującym powinna być utrzymana w stylu bez tego rodzaju aktów splamionych bezsensownymi atakami brutalności lub odrazą uległej do siebie czy spadkiem jej samooceny. Gdy coś Cię niszczy tzn nie buduje to znaczy, że jest złe i toksyczne. Kilka razy doszłam do punktu, w którym poczułam, że mam brak satysfakcji co do mojego Dominującego w postaci jego braku zadowolenia ze mnie. Wtedy byłam na etapie że chciałam to wszystko rzucić i pyrgnąć w cholerę. Pomogła komunikacja, zdrowa komunikacja polegająca na konstruktywnym słuchaniu przez Dominującego bez ocen i obwiniania.

Poprosiłam pamiętam wtedy o  pozwolenie na swobodne wypowiadanie się, bo byłam w TPE i 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu.  Używałam też hasła bezpieczeństwa „przerwa” lub " żólte" po to, aby jasno powiedzieć, jak się czułam, że po prostu uważałam, że nie mogłam ich uszczęśliwić, że czułam, że bez względu na to, jak bardzo się staram on nie był ze mnie zadowolony.

Kiedyś podczas jednej z takich rozmów jeden zapytał czy mam dystans do Dominującego i czy go testuję. Zadawanie sobie pytania jako uległej może być trudne, ale częściej niż można by się spodziewać, uległa może nawet podświadomie „testować” swojego Dominującego, aby zobaczyć, gdzie naprawdę wyznacza własne granice i ile jest w stanie znieść. Odpowiedziałam wtedy że nie testuję go ale czuję za dużą ilość testów w moją stronę i ku mojej osoby. Nastąpił przesyt i stąd był mój niebyt. Mówiąc obrazowo zaczęłam mieć dosyć tej relacji. Nie czułam że w niej jestem jako ja tylko przedmiot do testu, moje granice nie były szanowane a potrzeby lekceważone. Zaczęłam mieć dość tej relacji i szukałam wyjścia z niej. To było właśnie w relacji z Panem nr 2. Podobnie w pewnym momencie było też z Panem nr 4. Była taka ilość i częstotliwość kar różnorakich, że odechciało mi się brać w nich świadomie udział. Po prostu się wyłączałam i odpływałam myślami podczas sesji. Dochodziło do pewnego rozszczepienia ciała i ducha. Ciałem byłam podczas kary a duchem zupełnie gdzie indziej.

Kiedyś podczas takiej rozmowy z Domem usłyszałam, że subtelniejszą formą tego wszystkiego o czym mówię jest sytuacja, gdy uległa podświadomie angażuje się w przeciwną formę pół-manipulacji, wykonując nadmiernie czyny, ale NIE z jej serca, ale z pragnienia by zmanipulować ogólny wynik. Chodzi o to że ona ma nadzieję, że uda jej się zmanipulować Dominującego, aby dał jej nagrodę. Nagroda, której szuka, może być wszystkim, od jego hojności po dodatkowe uczucie do niej. Problem polega na tym, że ponieważ działania uległej wynikają z chęci wmanipulowania Dominującego w te zachowania, orientacji w potrzebie, a nie z bezinteresownego wyrażania jej radości w jej sercu jako uległej, Dominujący  podświadomie czuje niewidzialne sznurki przyczepione do tych zachowań. Powiedział mi wtedy : Zaufaj mi, że to jest takie oczywiste – chociaż on może nie być w stanie tego ubrać w słowa ale i tak to wie. W rezultacie te pozornie hojne czyny uległej sprawiają, że Dominujący staje się zrzędliwy i drażliwy. Byłam zaskoczona takim scenariuszem, nawet po tylu latach nigdy by mi to nawet nie przyszło do głowy. Że uległa może tak testować Dominującego dla swych własnych celów. Zawsze pytałam Dominującego o jego granice czy inne sytuacje, wszystko odbywało się w poszanowaniu jego osoby bo tak uważałam że jest to w porządku i tak trzeba. Wtedy ta rozmowa była kluczową w naszej sytuacji i otworzyła pole wogóle do rozmowy o wszystkim co mnie martwiło czy niepokoiło. Ja sobie przemyślałam pewne rzeczy i tak samo Pan nr 4 ale wszystko było na zasadzie współpracy dlatego że obydwoje uważaliśmy, że połączenie między Dominującym a uległą jest ponad wszystko i święte. Dlatego też obydwoje współpracowaliśmy aby znaleźć rozwiązanie i wrócić do równowagi. Nauczyłam się że tylko wewnętrzna równowaga daje szczęście, wtedy obydwoje możemy czuć się wzmocnieni, otoczeni szacunkiem i czujemy się doceniani.
Przecież obydwojgu w relacji chodzi o szeroko rozumiane szczęście.
Natomiast faktycznie przeszłam trudne chwile związane z różnymi kwestiami w relacjach, które doprowadziły mnie do wypalenia i zmęczenia w byciu uległą.

Odezwa do Dominujących - nie lekceważcie sygnałów, małych czerwonych flag, lekkich dzwoneczków. Nie dyskutowane nie wyjaśniane pomijane przez Was na zasadzie, że są nie ważne albo że to nic mogą kiedyś doprowadzić do takich stanów uległej jak mój. To ludzkie i zupełnie normalne. Dominujący też może przechodzić kryzys w dominacji więc i uległa może mieć podobny kryzys w uległości.

Odezwa do Dominującego

Twoje myślenie, że potrzebujesz znaleźć kochanka lub niewolnika - jeśli jest Dominą - dla swojej uległej by zrobić równowagę jest często mylnym i bardzo zwodnym myśleniem.

Jeśli Twoja uległa jest smutna, niespokojna lub zazdrosna o Twój nowy związek D/s z inną uległą,  możesz łatwo poczuć, że musisz zrobić wszystko aby było "uczciwie" i " po równo".

Ważne jest, aby pamiętać, że uczciwość nie oznacza równości, a próba znalezienia kochanka czy niewolnika ze względu na posiadanie nowej relacji to zły i moment i pomysł dla wszystkich zaangażowanych. 

W końcu zrani to wszystkich a najbardziej Twoją uległą główną.

W tej sytuacji warto zachować status quo tak jak było dotychczas - przynajmniej na początku - a dodatkowo wiecej chwalić i nagradzać swą główną uległą by nie kojarzyła nowej relacji z utratą swej obecnej pozycji w tym kobiecej mocy i siły.

Jako uległa, znajdywałam się w takiej sytuacji i to nie raz i mogę powiedzieć, że bardzo dużo zależy od podejścia Dominującego. Nie tylko podejścia jako takiego ale też podzielenia swego czasu na pół i po równo dla każdej uległej z osobna. Żadna z nich nie może się czuć mniej ważna czy odstawiona na boczny tor. To wymaga planu i dobrej organizacji tak by żadna z nich nie ucierpiała. Wbrew pozorom to nie jest wcale taki prosty układ mimo że na początku wizja haremu jest mocno podniecająca. 

Unikałabym także łączenia sesji z obydwoma uległymi. Niemonogamia niemonogamią ale wystarczy że jednej stronie to nie będzie odpowiadać i tak trzeba to zostawić. Nie wolno ani namawiać ani naciskać ani karać uległej np. mniejszą ilością czasu, oddania czy ciszą bo wtedy to byłaby przemoc. Warto pamiętać że BDSM cechuje konsensualna zgoda wszystkich zainteresowanych tak jak i niemonogamia. Jeśli jakaś uległa sobie nie życzy kontaktu z inną to trzeba jej zdanie przyjąć do wiadomości i uszanować.
Każda uległa jest przede wszystkim kobietą a każda kobieta jest inna i ma inną wrażliwość duszy.


Fantazjując z Panem Ka

Więc wyobraziłam sobie Ciebie właśnie wchodzącego do pokoju gdzie  chcącego przebrać się ale spoconego i w tym właśnie szarym T-shircie.  Ws...