"Marzyciele" 2004r.
Wolna miłość, brak zakazów, relacje na granicy kazirodztwa, odważne sceny erotyczne, tego w filmie jest pod dostatkiem, ale mimo to nie wzbudza on specjalnych emocji. Pretensjonalni bohaterowie prezentują nienaturalne zachowania i reakcje. Za wszelką cenę próbują być wolni, a w ich postępowaniu pełno jest sztuczności i wydumanej perwersji, choć tak naprawdę to ich wyuzdanie jest tylko pozorne. Wygląda to trochę tak, jakby studiowali podręcznik z zasadami, jak być oryginalnym i wolnym za wszelką cenę. A oto przykłady: Theo onanizuje się w obecności siostry i przyjaciela, patrząc na zdjęcie Marleny Dietrich, Isabelle i Matthew kochają się na kuchennej podłodze, a jej brat bliźniak jakby nigdy nic przygotowuje posiłek. Dekadencka młodzież pali papierosy, pije wino, politykuje i słucha muzyki.
Klaustrofobiczna atmosfera mieszkania przytłacza - resztki jedzenia, butelki walające się po mieszkaniu, po którym nago przechadzają się młodzi nadwrażliwcy, wyjadający resztki ze śmietnika w oczekiwaniu na czek od zamożnych rodziców. Widać tak wygląda rewolucja.Oglądając film Bertolucciego przywołujący wydarzenia paryskiego maja '68 i kino Nowej Fali, nie czuć typowego dla tego czasu ducha wielkich nadziei, utopijnych marzeń i zmarnowanych szans. Nie znajduję w nim ani wnikliwej analizy realiów historycznych, ani prawdy psychologicznej."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz